Słowem wstępu...

czerwca 27, 2017


Witajcie! :)
Na samym początku chciałabym napisać, że nie jest to mój pierwszy blog (lecz bardzo chciałabym, żeby był tym ostatnim), jednakże nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że zacznę pisać na takie tematy! Całe moje dotychczasowe życie skupiało się raczej na byciu wolnym ptakiem - zajmowałam się poszukiwaniem swojego miejsca na ziemi, zainteresowań, pracy odpowiadającej moim oczekiwaniom, a zupełnie nie w głowie było mi myślenie o zmianie pieluch, wyborze odpowiednich kosmetyków dla niemowlaka, zastanawianiu się, czy szczepionki są dla dzieci raczej dobre, czy raczej be, no i czy ta szkoła rodzenia w ogóle do czegoś mi się przyda?
Aż tu nagle, pewnego dnia, ten owczy pęd za karierą i dostatkiem zastopował, kiedy w dniu spodziewanego okresu postanowiłam wykonać test ciążowy i moim oczom ukazała się druga, blada i prawie niewidoczna kreska. Oczywiście chyba nie muszę dodawać, że byłam dosyć zmieszana, bo spodziewałam się jednej kreski, lub dwóch konkretnych. Nogi miałam jak z waty, serce waliło jak szalone, a wzruszenie i radość mieszały się ze strachem i niepewnością o przyszłość. Czy ja jestem w ciąży? A może ten test jest wadliwy, że pokazuje taki niejednoznaczny wynik?
A w dodatku uczucie wzruszenia i radości cały czas mieszało się ze strachem i niepewnością o przyszłość.
A powodów do strachu miałam od początku wiele: nie wiedziałam, jak zareaguje mój narzeczony. W końcu tyle co zaczęliśmy rozkręcać własny biznes, a tu taka niespodzianka! Oprócz tego oczywiście problemy finansowe, bo wszystko wkładaliśmy w rozwijanie interesu, a także problemy mieszkaniowe - które tak naprawdę trwają do tej pory i spędzają mi sen z powiek.
Co więcej, zawsze wydawało mi się, że w pewnym wieku bardzo będę się cieszyć z zajścia w ciążę i będzie to dla mnie beztroski czas, jednak człowiek nie zdaje sobie nawet sprawy, jak bardzo zaczyna się martwić tymi wszystkimi sprawami. Domyślam się, że każda z kobiet chciałaby powitać swoje maleństwo w najlepszych warunkach, a nie oszukujmy się, ciąża jest akurat trudnym okresem, aby tego dokonać. W bankach nie chcą udzielić pożyczki na remont domu czy pokoju, kobiety bezrobotne często nie mogą dostać pracy ze względu na brzuszek, pracujące często zwalniane są tuż po porodzie, a z wynajęciem mieszkania również mogą być niemałe problemy! Właśnie w tym momencie, kiedy mamy misję, aby zadbać o tego małego człowieka, takie kłody pod nogi!
Ale są również inne, pozytywne strony - bo to właśnie dla tego małego człowieka dostajemy kopa motywacyjnego i chęci do działania, a przez to, że dla dziecka chcemy jak najlepiej, to również nasze życie nabiera sensu i często po prostu zmieniamy je na lepsze. 
A więc doszłam do wniosku, że nie bez powodu mam lokatora w brzuchu właśnie teraz. Z resztą w mojej rodzinie panuje przekonanie, że jak dziecko pojawia się na świecie, to sprawy same zaczynają się jakoś lepiej układać. Oby mieli rację ;)
Teraz jestem już w 21 tygodniu ciąży, problemy mamy cały czas i staramy się je wspólnie rozwiązywać, ale w końcu najważniejsze jest to, że mały rozwija się prawidłowo i oczywiście pragnę, aby tak pozostało, bo ze wszystkim innym musimy dać radę.
Mam nadzieję, że przez tego bloga wspólnie będziemy się uczyć życia na nowo, życia z nowym członkiem rodziny. Sama jestem jeszcze raczkująca w temacie macierzyństwa, dlatego mam nadzieję, że uda mi się przekazać cenne wskazówki, które sama zdobyłam, ale że i Wy podsuniecie "lifehacki", które przydadzą się nam wszystkim :)
Jestem bardzo ciekawa, ile macie dzieci, w którym miesiącu ciąży jesteście, no i oczywiście jak zareagowałyście wspólnie z partnerami na wieść o tym, że zostaniecie rodzicami? :)
Piszcie koniecznie, bo chciałabym, abyśmy się bliżej poznali!
Do kolejnego!


You Might Also Like

0 komentarze

Najlepsze posty

Facebook